Panie Ireczku jest super

Wiosenny poranek w ośrodku, nic nadzwyczajnego. Śniadanie, a po nim szara codzienność – zajęcia w grupach, żmudne ćwiczenia z fizjoterapeutą, masaż, rehabilitacja mowy oraz zajęcia indywidualne z psychologiem. Powtarzane rutynowo czynności… odskocznią są zajęcia teatralne, hipoterapia, zajęcia poza programem nauczania – pozwalające na realizację własnych pasji. Wracając do naszego wiosennego poranka. Dzień wcześniej lało, było szaro i ponuro. Wydawało się, że kolejny dzień nie przyniesie nic lepszego.

Około godziny 9.00 zza chmur wyjrzało słońce. Dzieci szykowały się na spotkanie z zaproszonymi do ośrodka gośćmi. Wiedziały tylko tyle, że przyjadą dwa duże samochody, którymi będą mogli się przejechać. Najtrudniejsze było oczekiwanie, niektóre dzieciaki z niecierpliwością wyglądały przez okno, aby sprawdzić czy ktoś już jedzie, inne wypytywały czy to już. Emocje towarzyszące wyczekiwaniu były tak duże, że jeden z podopiecznych zaczął się nagle skarżyć na ból brzucha.

Chwilę potem usłyszałam, dobiegający z holu ośrodka głos Rafała – podopiecznego Warsztatu Terapii Zajęciowej – szybko już są. Na parking wjechały cztery duże samochody terenowe. Kiedy dzieciaki wyszły z terapeutami do ogrodu, zaczęło się przekrzykiwanie, kto jakim autem pojedzie. Pierwszy wybrał Piotrek, nawet nie zdążyłyśmy zadać mu pytania, którą terenówką chce się przejechać, bo już pakował się do największego z wozów. Swój wybór skomentował tylko: to jest w porządku, bo największe. No cóż, prawdziwy mężczyzna, wie co dobre. Następnie wybierała reszta dzieci. Dużym zainteresowaniem cieszył się Pick-up pani Oli (jedynej kobiety w załodze). Cześć dzieciaków postanowiła sprawdzić jak to jest na pokładzie auta, któremu nie straszna ciężka praca. Było trochę problemów z wdrapaniem się na górę – bez pomocy ani rusz – jednak żaden z podopiecznych tym się nie zraził. Otwarta przestrzeń ładunkowa, wnet zapełniła się grupką rozchichotanych dzieciaków. Podczas przejażdżki po osiedlu, okazało się, że co poniektórzy z naszych podopiecznych, doskonale wiedzieli na czym polega jazda terenówką i nie dali się oszukać spokojną jazdą po asfalcie. Ośmioletni Adaś udawał nawet znudzonego, dopiero kiedy terenówka zaczęła robić zwody, hamować… Adaś wykazał zainteresowanie, zaczął się śmiać i nawoływać kierowcę do zdecydowanej jazdy. Zachwycony przejażdżką 10-letni Oskar, na zakrętach nie mógł powstrzymać się od poklepywania kierowcy terenowego Nissana – „Jest super Panie Ireczku, jest super”. Oskar rzadko kiedy zdrabnia imiona, chyba że kogoś bardzo polubi. Pan Irek zaskarbił sobie jego sympatię jedną przejażdżką, inni muszą się bardziej natrudzić.

Frajdę ze spotkania z prawdziwymi pasjonatami samochodów terenowych, miały jednak nie tylko dzieciaki, ale również terapeuci, którzy nie zamierzali stać z boku. Razem z podopiecznymi wdrapywali się do pickupa, jeździli po osiedlu, a potem fotografowali się na tle terenówek i nie tylko…

Nawet nie spostrzegliśmy, kiedy nastała pora obiadowa. Dzień minął nam wyjątkowo szybko, pozostały barwne fotografie i niezapomniane wrażenia. Nasi podopieczni jeszcze długo będą przeżywać to spotkanie. A wszystko dzięki wspaniałym ludziom ze Śląskiego Klubu Samochodów Terenowych SilesiaPark 4×4. Tak niewiele trzeba by sprawić komuś radość…

Sylwia Pradelok-Świerc – OREW Chorzów
Wielkie dzięki dla Oli, Irka, Marka i Ryśka.

Napisane przez

Logopeda